piątek, 8 sierpnia 2014

Ulubieńcy lipca ' 14 Emilii Cecylii


Cześć! Kolejni ulubieńcy i pierwsi tak konkretni, że z lipca. Jeśli to wideo będzie cieszyć się powodzeniem, to będę praktykować je już regularnie. W końcu doszły do mnie ostatnie sprzęty niezbędne do zbudowania mojego domowego i profesjonalnego set up'u, więc mogę teraz z grubą rurą zacząć dla Was produkować to wszystko co siedziało mi w głowie od dawna.  Ale jakby ktoś miał życzenia co do kolejnych makijaży, filmów lub postów, to chętnie przyjmę sugestie. 



(zapomniałam zrobić jak zwykle zdjęć produktów, więc aby je zobaczyć proszę o zajrzenie w wideo)



Jeśli chodzi o moich ulubieńców, to na pewno nie mogę, nie wspomnieć mojego ulubionego magazynu tego miesiąca w którym to mam swoją publikację, ale jaką to więcej o tym w filmie.


Jeśli chodzi o ulubieńców kosmetycznych, to jedziemy z tym: 

1. Oczywiście Bielenda, CC Cream Body Perfector.

Wyczerpująco na jej temat mówiłam w tym filmie, więc najlepiej polecam go obejrzeć, bo nie ma potrzeby się powtarzać ze wszystkim:


W skrócie mówiąc, jest to mega tani produkt, bo mając 175 ml kosztuje ok 22 zł, a pełni rolę balsamu, samoopalacza, rajstop w spray'u a nawet kremu z filtrem w jednym, bo chyba nawet zawiera w sobie SPF.  
Powoduje, że nasze ciało wygląda bosko! Niczym z magazynu lub Jennifer Lopez z teledysków, więc kiedy latem pokazujemy dużo więcej ciała niż przez cały rok i chcemy mieć wygląd ciała bardzo zadbanego, lekko opalonego i bez siniaków, przebarwień lub pajączków, to ten produkt staje się dla nas obowiązkiem! Daje rozświetlone, satynowe wykończenie dzięki czemu nasza skóra w słońcu ma niesamowity blask, który jest bardzo seksowny.
Rozprowadza się wspaniale, nie tak jak samoopalacz albo rajstopy Sally Hansen, w dodatku nawilża, a przy tym nie brudzi ubrań. Jest to mój najlepszy i obowiązkowy przyjaciel w mojej pracy. W powyższej sesji do Playboya także go używałam i to właśnie on wspomógł wygląd Anity, że na zdjęciach BEZ PRZERÓBKI wygląda nieziemsko. Na tyle daje wspaniały efekt, że zdjęcia opublikowane zostały całkowicie bez  retuszu. Tylko mój makijaż i Bielenda. Pracując przy lookbookach także stosowałam go na nogach w ciężkich kondycjach, nawet ze strupami i siniakami oraz prześwitującymi żyłkami i pajączkami, a pomagał mi niesamowicie. Zastąpił mi dużo droższy MAC Face&Body Foundation, bo pełni taką samą rolę, a może i nawet lepiej kryje.
Występuje także w wersji ciemniejszej i jednocześnie wodoodpornej.

2. Szminki Golden Rose, seria Velvet Matte, odcienie 04, 06 i 11 oraz Miss Sporty, odcień 058 Malaga. 

Moim sposobem na intensywny, kolorowy i letni makijaż to neonowa pomadka na ustach. Dlatego, żeby zaoszczędzić czas na makijażu codziennym, a jednocześnie uzyskać ekstra, rzucający się wszystkim w oczy efekt, zawsze sięgam po jakąś żarówiastą szminkę. W ostatnim miesiącu te szminki były chyba najczęściej przeze mnie używanymi i to nie tylko na mnie, ale także na klientkach.
Pomadki Golden Rose z serii Velvet Matte są mega trwałe, intensywne i nie wysuszają ust, a przy tym mają w swojej gamie wszystkie modne, świetne kolory niezbędne do zrobienia każdego makijażu. (no może poza fioletami)



3.  Czerwony, pogrubiający tusz do rzęs z Essence, Colour Flash, odcień 03 Contains Carmine

To drugi z najlepszych sposobów na urozmaicenie i ożywienie makijażu letniego, dodając mu koloru i życia na twarzy, ale przy tym nie bawiąc się w żadne tęcze na powiekach, które ciężko stworzyć i wymagają większej ilości kosmetyków. A tusz przecież każdy potrafi sobie nałożyć, to podstawa makijażu, którą każda kobieta przecież ogarnia :)
 Używając tego produktu przede wszystkim zwracałam uwagę na to jaki daje mi nietuzinkowy efekt, a mniej na to jak pogrubia, wydłuża itd. bo jakoś nie na tym mi zależało. Głównie chodziło mi o efekt jaki daje w postaci koloru. Zresztą z tego co widzę to nie zdarzają się kolorowe tusze do rzęs, które jednocześnie robiłyby jakiś ogromny wachlarz rzęs. Grunt, że się nie osypywał, a przy tym był tani, bo ok. 9 zł.

4.   Cień w kremie Essence, z limitowanki Balerina Backstage, odcień złoty.

Nie będę się o nim rozwodzić, bo nie jest już do kupienia. Jednak idealnym jego zamiennikiem jest cień z Maybelline Colour Tattoo, który będzie pełnił taką samą funkcję.
Uwielbiam go w ciągu roku jako podstawę pod inne cienie  pudrowe, które używam do uzyskania efektu smokey eyes, a latem uwielbiam używać go w pojedynkę, bo jednak to produkty w takiej konsystencji należy używać w tym okresie, jeśli chcemy uzyskać trwały i stylowy makijaż oka. Produktu pudrowe, a tym bardziej cienie nie współpracują dobrze z potem i słońcem, kiedy skóra nam się nadzwyczaj poci i świeci. A produkty kremowe wyglądają wtedy dużo naturalniej i nie tworzą efektu ciasta na twarzy. Mniej się rolują na powiece w przypadku cieni w przeciwieństwie do tych pudrowych. No chyba, że zastosujemy go jako bazę pod inne cienie, to wtedy jest to idealne combo, tworząc najbardziej możliwie trwały makijaż oka. Sam nałożony ten cień cudownie mieni się w słońcu, rozświetlając oko, a także pięknie wygląda na ciemniejszej/opalonej skórze.  Można nim uzyskać efekt makijażu Goddies, takiego niczym bogini lub Jennifer Lopez.

5. Znowu produkt Essence i nie do kupienia już - róż w kremie.

Tutaj sprawa ma się tak samo jak w przypadku kremowego cienia. Zapewnia mi idealne stopienie się z podkładem, dzięki czemu daje bardzo naturalny efekt, niczym prawdziwego zarumienia się polików. W dodatku jest dużo trwalszy niż pudrowy, łatwiej się go nakłada, trudniej nim o plamy. A konkretnie akurat ten jest moim ukochanym, bo ma nieziemski neonowy odcień, który idealnie mi pasuje do intensywnych neonowych szminek, więc jest idealny na lato. 

6.  Brązer Essence, seria Sun Club, odcień 01 Natural (ojeny ile tych produktów Essence w tych ulubieńcach)

Najjaśniejszy odcień brązera jakiego spotkałam, który idealnie sprawdza mi się nie tyle u mnie, jak u moich bardzo jasnych klientek/modelek. A w szczególności przy karnacjach piegowatych i posiadaczek rudych włosów. Jest to też świetny pierwszy krok w profesjonalnym konturowaniu 3D. W sumie to do tego używałam go w ostatnim czasie w każdym makijażu na kimś, a miałam i 6 modelek z rzędu do pomalowania, dlatego mimo krótkiego czasu posiadania go, już dotknęłam denka.
Jest bardzo miękki, więc dobrze się rozciera nie tworząc plam, a w dodatku niesamowicie pachnie kokosem, co wzbudza pobudzenie i zainteresowanie dosłownie każdej malowanej przeze mnie osoby, nawet mężczyzn :) Chcą mi go wręcz ukraść, albo chociaż koniecznie muszą wiedzieć, gdzie ten produkt można dorwać. Nie miałam jeszcze nigdy wcześniej kosmetyku do makijażu, który by tak wszystkich powalał zapachem.(no może poza pomadkami w płynie Essence)

7. Na sam koniec perełka pielęgnacji - krem do twarzy na dzień przeciwzmarszczkowy z koenzymem Q10 z Cien (marka Lidla) za ok 7 zł 

Jest to dla mnie moje kolejne odkrycie, gdyż jest to fenomen jeśli chodzi o kremy do twarzy. O tym produkcie dowiedziałam się z artykułu o tym jak marki kosmetyczne typu Chanel, Estee Lauder i inne z tej samej półki cenowej istnieją na rynku z tak wysokimi cenami nie ze względu na jakość produktów i cudotwórczy skład, a obszerny marketing i prestiż jaki dana marka sobie wykreowała. Odkrycie to dla mnie żadne nie jest, bo jako marketingowiec z zawodu, jest to dla mnie oczywiste, ale jakie moje zdziwienie było, kiedy w porównaniu do nich na I miejscu w kwestii najlepszego składu znalazł się właśnie ten krem z Lidla. Podobno zawiera w sobie składniki dużo bezpieczniejsze i dużo lepiej wpływające na naszą skórę, aniżeli te za 200-300 zł. Zaraz po nim były nasze rodzime kremy z Ziaji.
I potem mi się dziwić, że propaguję, by na siłę nie przepłacać za kosmetyki, bo w większości przypadków cena nie ma przełożenia na jakość i można znaleźć równie dobre, a nawet i lepsze na tańszych półkach.

Okazało się, że ten krem faktycznie idealnie sprawdza się na KAŻDEJ SKÓRZE. Po przetestowaniu go, z powodzeniem i świetnymi efektami stosuję go na moich modelkach/aktorach a nawet na klientkach. Jeśli chodzi o krem nigdy nie ryzykuję, dopóki nie jestem pewna, że dany produkt nikomu nie wyrządzi krzywdy. Ten wręcz przeciwnie. Przyswaja się na różnych typach cer. Świetnie łączy się z podkładami, a nawet miesza, np. z Dermacolem. Pięknie stapia się ze skórą, nawilża odpowiednio, niweluje suche skórki i sprawia, że każdy podkład cudownie się rozprowadza i scala ze skórą. Nawet ten, który do tej pory warzył się na twarzy albo powodował suche skórki.
I te wszystkie dobrodziejstwa za mniej niż 10 zł i tak powszechnie dostępne.
Nie mogę stwierdzić jak się ma jego przeciwdziałanie zmarszczkom, ale to naprawdę dla mnie przy tylu zaletach nie ma najmniejszego znaczenia.

I to na tyle.

ZAINTERESOWAŁ WAS JAKIŚ PRODUKT?

A MOŻE JUŻ KTÓRYŚ Z NICH UŻYWALIŚCIE? TO DAJCIE ZNAĆ CO O NIM SĄDZICIE, BO JESTEM CIEKAWA.

Pozdrawiam, całuję ;*

Emilia Cecylia


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz