poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ulubieńcy listopada '14 wg Emilii Cecylii.


Jak w tytule, dzisiaj przedstawię Wam na szybko ulubieńców listopada. Film jest niestety tylko z kolorówki, bo o pielęgnacji zapomniałam. Jednak nie chciałabym za dużo tutaj wspomnieć o pielęgnacji, bo potem w następnym miesiącu musiałabym się powtarzać, mówiąc o tym we filmie, dlatego w tym miesiącu wyróżnię tutaj tylko jeden kosmetyk do pielęgnacji.

Jako taki dodatek ulubieńcowy jest moja listopadowa publikacja w amerykańskim Playboy'u. Uznaję to za sukces, bo inni z branży mówią, że niewątpliwie nim jest. Zresztą kto by nie był dumny z tego, że na na półkach całej Ameryki leży jego praca.





1. Szampon do włosów rozjaśnianych, siwych i blond, Marion.

Cena ok 10zł.
No tak mili Państwo to już ten czas, kiedy obecność siwych włosów zaczyna dokuczać...  
Dobra, wiadomo, że to nie dlatego go zaczęłam używać, a przez moje blond splash ombre.
Włosy ciemne rozjaśniane wymagają bardziej wymagającej pielęgnacji niż naturalne. Jako, że ja pierwszy raz farbowałam swoje włosy, to jestem na ich punkcie przewrażliwiona, a gdzieś tam się dowiedziałam, że aby odcień nie zrobił się zielony, ani zbyt żółty, to należy używać fioletowe lub niebieskie szampony. No to od razu ruszyłam do poszukiwań takiego, a było bardzo ciężko. Bo polskie drogerie mają może z max 3 marki, które dysponują takimi. Dwóch z nich, które polecano za nic nie mogłam znaleźć, ale za to w Naturze pojawił się ten... Dosyć, że z marki, która specjalizuje się w kosmetykach do włosów i całkiem dobrze sobie z tym radzi, to jeszcze tak tanio. No, więc się zdecydowałam na niego i był to dobry wybór. Może wanna/prysznic wygląda śmiesznie w trakcie mycia, ale bezproblemowo zmywa się z wodą i nie brudzi na stałe. Nie odbarwia się także skóra, a włosy są miłe, przyjemne, gładkie w dotyku i miękkie. Co dokładnie z kolorem, to trudno mi stwierdzić, bo zaczęłam go używać, kiedy kolor był jeszcze świeży, więc nie było co ratować, ale na pewno mogę powiedzieć, że pozwolił ten sam kolor utrzymać, czyli generalnie właśnie dość żółty, ale taki był nasz zamiar w koloryzacji. Ogólnie na plus, lubię go używać, bo moje włosy się z nim lubią, a są grube, więc lubią być szorstkie i matowe.
 Ocena: 8/10. 



2.  MAC Metal-x Cream Eyeshadow, Gold Spice.

No wiadomo cień MACa to cień MACa i tutaj nie trzeba nic dodawać co do tego jaka to jakość i niesamowity, mieniący się błysk złoto-miedzianej perły. Wyróżniam go ze względu na ten kolor, który mnie urzekł i idealnie wpasował mi się w klimat makijaży jesiennych. Moim zdaniem ten kolor to kwintesencja trendów makijażu oka na ten okres. Dlatego też używałam go najczęściej. W dodatku to idealny kolor do podkreślania niebieskiej tęczówki, więc w sam raz dla mnie; ale z powodzeniem stosowałam go także na innych kolorach, bo złoto, a w szczególności takie pasuje każdemu. Może jedynie nie do końca chłodnym tonacjom skóry, gdyż to kolor bardzo ciepły, ale to już takie tam czepianie się, da się i na takich.
Cena tylko jest ogromnym minusem. Przynajmniej dla mnie. Za jeden cień dać 80 zł to jest jakiś dramat. Co do jego trwałości to bez jakiejś bazy sam sobie nie radzi tak genialnie jakby się oczekiwało od takiej ceny, stąd ocena: 9/10.





3.  Podkład Affinitone, Maybelline, odcień 03 light sand beige. 




Cena to ok 27zł.
To podkład, który jest moim mocnym zaskoczeniem. Słyszałam o nim długo, ale jakoś przechodziłam obok niego obojętnie, do czasu. Śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że był to ogromny błąd, gdyż to chyba najlepszy podkład jaki do tej pory na sobie używałam. Chociaż to pewnie na wyrost, bo Borjouis Healthy mix choćby albo Estee Lauder Double Wear dawał podobne odczucia, ale porównywanie go z tym ostatnim to raczej nie przystoi.
Teraz po nic innego na codzień nie sięgam. Podoba mi się wykończenie, które nie jest mokre, nawet nie jakieś satynowe, bardziej matowe, a na mojej skórze suchej wygląda dobrze, daje zdrowy efekt i nie przesusza jej, nie eksponując suchych skórek, wręcz przeciwnie. Za pierwszym razem miałam mocne wrażenie, że wręcz mi ją nawilżył jak żaden inny podkład. Nawet Healthy mix który jest przeznaczony dla cery suchej nie pamiętam by tak się zachowywał na mojej skórze, a ten jest teoretycznie dla wszystkich rodzajów cery i to jest w nim chyba najlepsze, bo faktycznie jego wykończenie sugerowałoby, że tak jest. Na cerze suchej na pewno! To mogę stwierdzić po sobie. Na mojej daje mi efekt photoshopu, bardzo wygładzonej i jednolistej cery w jakości HD. Co sprawia, że faktycznie jak sugeruje producent może należeć do kosmetyków HD, idealnych do zdjęć i filmów. Na innych cerach niestety nie miałam jeszcze okazji go używać. Ale bazując na wykończeniu i swoim doświadczeniu, to jestem przekonana, że cera tłusta także go pokocha. Wykończenie daje takie, że może i nawet nie byłoby potrzeby się pudrować, ale jeśli się to zrobi, to ma się raczej gwarancję, że będzie dobrze się utrzymywał do końca dnia. Jego kolejną wielką zaletą jest to, że przy cholernie rzadkiej konsystencji daje bardzo mocne krycie, co jest zadziwiające i może czynić go ekonomicznym.
Początkowo rzadkość ta mnie irytowała, ale teraz widzę w niej pozytyw.  
Ocena: 8/10. 


makijaż z jego użyciem


4. Pędzel Hakuro H51. 



Cena to 33 zł + przesyłka.
Jest to tak zwany krótkościęty flat top, z włosa syntetycznego. W dodatku tego z kategorii lepszych jakościowo. W ofercie Hakuro są jeszcze 2 inne flat topy z gorszej jakości włosia. Jest dobry do wszelkich konsystencji kremowo-płynnych, alew praktyce służy tylko do nakładania podkładu i w tej roli sprawdza się mistrzowsko! Czasem aż trudno znaleźć słowo na to jakie daje efekty i jak ratuje każdą problemową cerę na której podkłady ciężko się rozprowadzają. Często chcę dla odmiany spróbować innego pędzla, ale w trakcie i tak rezygnuję i wracam do niego, bo czasami nic innego poza beauty blenderem nie daje takich efektów jak on. Przez swój kształt w dodatku pełni bardzo ważną rolę -  nakładanie podkładu na problematyczną, trądzikową cerę, a przede wszystkim kiedy podkład nakładany jest na pryszcze pokryte już jakimś kamuflażem. Dosyć, że zapewnia dużo lepsze, bardziej efektywne pokrycie tych miejsc, to jeszcze przy tym nie ściera nałożonych wcześniej innych korektorów/kamuflaży. Dlatego tak skutecznie sprawdza się do tak trudnych zadań, więc może być ratunkiem dla większości tych osób, które muszą się z tym borykać na codzień i nie wiedzą za bardzo jak to robić. No to teraz już wiecie :)   
Ocena: 10/10


5. Wypiekany rozświetlacz Make up revolution, Vivid Bake Highlighter , odcień Golden Lights



cena: 15 zł + przesyłka 
Trudno o tani, dobry rozświetlacz, który będzie dawał poświatę blasku, przysłowiową taflę wody, a nie będzie wyglądał jak perłowy roztarty cień do oczu.  Z nim można otrzymać taki efekt, gdy nałoży się nieumiejętnie, złym pędzlem, ale przy dobrym stosowaniu chociaż widać w nim jakby drobinki perły, to jest to wykończenie niespotykane. Na pewno nie perła, ani metal, ale coś takiego jakby skóra zabarwiła się na złoto i przy ruchach buzią lub zależności od tego jak się spojrzy tak się na skórze mieni. W sumie to tak zachowuje się każdy dobry rozświetlacz i praktycznie każdy w konsystencji płynnej którego ja preferuję. Ten ma złotawe zabarwienie, ale nie jest takie dzikie i widoczne z daleka, ani chamsko nie wybija się na jasnej karnacji, więc można z powodzeniem na niej stosować i na pewno będzie na niej wyglądał subtelnie i elegancko, ponieważ tylkoprzy ruchach głowy będzie widać tę poświatę, a nie na pierwszy rzut oka. Jest dostępny także w dwóch innych odcieniach, ale ten jest zdecydowanie najuniwersalniejszy dla każdego odcienia skóry.  
Ocena: 9.5/10

I to już wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że się dowiedzieliście czegoś nowego, przeczytaliście od deski i się przy tym nie zanudziliście. Jesli tak, to dajcie mi o tym znać w komentarzu. 

pozdrawiam, całuję, tulę
Emilia Cecylia








sobota, 29 listopada 2014

Pracująco #15 - 2 dni intensywnej pracy, kilkanaście makijaży i mnóstwo zdjęć z pf

Jakiś czas temu dostałam zlecenie w pięknym miejscu na drugim końcu Polski - Mosznej. Tam odbył się zlot fotografów z całej Polski. Było nas ponad 50. Ok 30 fotografów, 13 modelek po 2stylistów fryzur i 2 wizażystki w tym ja. Na cały weekend. I mogłam poczuć się jak księżniczka nocująca w komnacie zamku. Uwielbiam kiedy mogę pracę, chociaż (wbrew pozorom) ciężką połączyć z przyjemnością, spędzeniem czasu w nowym klimatycznym miejscu i jednocześnie poznawaniem mnóstwem świetnych ludzi. W dodatku, co najważniejsze - kiedy dokonuję pewnych nowych wyzwań, gdzie na cały dzień w 30stopniach muszę zrobić porządny make up na 6 modelkach w max 3h.  Lubię takie nowe wyzwania, to ubogaca i rozwija mój warsztat, dodaje doświadczenia, chociaż jednocześnie strasznie mnie stresuje. Jednak muszę przyznać, że właśnie w takie dni, na takich zleceniach uświadamiam sobie jak bardzo kocham moją pracę. Mimo tego, że trzeba tułać się 3 dni po Polsce, przebywać tyle dni poza domem i kilkanaście godzin w podróży, zapieprzając już od 6 rano w pocie czoła.  Nawet jeśli są formy tej pracy i typy zleceń, które kocham w niej jeszcze bardziej. 

Wideorelacja z tego zlecenia w poniższym filmie, a pod nim efekty końcowe prosto z mojego pf. Miłego oglądania :)















Moje najukochańsze zdjęcie z pf! <3 b="" cudowna="" fot.="" i="" katerina="" marek="" syso="">

































Mam nadzieję, że się Wam spodobały. Macie jakieś swojego faworyta makijażowego?

pozdrawiam, całuję, tulę
Emilia Cecylia