poniedziałek, 22 kwietnia 2013

To ja! Cześć!

     Wypadałoby się chyba przedstawić. Wiem, że byłam już tu jakiś czas temu, ale zapewne każdy kto tu wejdzie, to po raz pierwszy, no więc sobie jestem. Jako Emilia Cecylia Lipińska. Dla znajomych po prostu Emi. Czemu Cecylia? To moje imię z bierzmowania, które wybrałam sobie takie, bo rymuje się z Emilia, a św. Cecylia jest patronką chórów i śpiewaków, a ja kocham to robić i robię to od zawsze. Ot taka mała historia pochodzenia mojego pseudonimu artystycznego, że tak to nazwę. 
     Na innej platformie siedziałam sobie z kilka lat jako Wygląd kobiety jest sztuką, prowadząc blog modowy, gdzie krytykowałam gwiazdy za ich strój i doradzałam jakich błędów nie popełniać w ubiorze. Potem zaczęłam swoją historię z makijażem i tak już zostało. Po to też jestem tutaj. 17 maja będę już 23 letnią ciągle jeszcze studentką, no i wizażystką, to wprawdzie od niedawna. Stało się to tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Teraz mimo mojego braku wykształcenia w tej profesji zarabiam na malowaniu pięknych twarzy - na profesjonalnych sesjach zdjęciowych, do filmów, albo na różne okazje - studniówki, śluby i tak dalej. Mimo, że działam tak od niedawna, to myślę, że rozwijam się dość prężnie. Prowadzę też kanał na yt, ale jakoś tam trudno jest mi zaistnieć. Nie, żeby chodziło o jakąś sławę, bo tak naprawdę nagrywam tam tylko, by wzbogacić swoje wpisy na blogach. 
     Ogólnie nazywam siebie duszą artystyczną. Bez udawanej skromności przyznam, że wiele rzeczy potrafię robić dobrze, wieloma talentami Bóg mnie obdarzył, a jeszcze więcej mnie interesuje. Moją największą miłością zawsze był taniec. To też jednocześnie moja największa porażka życiowa, bo gdy byłam można powiedzieć w szczytowej formie, przerwałam swoją drogę z tańcem i żałuję tego każdego dnia. Taniec to było coś co mnie definiowało, co powodowało,że choćby świat się walił, to tańcząc wszystko miało sens, mógł istnieć tylko on, nic i nikt poza tym, a ja nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam. No, ale jest jak jest i każdego dnia teraz borykam się z brutalną rzeczywistością, którą staram się jakoś przetrwać. Jestem marzycielką i to taką najgorszą z możliwych. Mam marzeń bez liku, a niewiele robię, by je realizować. Co gorzej - niewiele mam możliwości, by je spełniać. Jest tyle rzeczy, które bym chciała w życiu robić, że już sama się w tym gubię. Teraz realizuję się w wizażu, ale nie wiem jak długo zdoła mnie to uszczęśliwiać i sprawiać, że będę czuła, że się spełniam. Pewnie jak długo nie będzie szło po mojej myśli, to odpuszczę tak jak ze wszystkim. No niestety, ale  uparciuch w realizacji celów to ze mnie marny. Jestem też marną optymistką, przeważnie wszystko widzę na czarno, a jak pocieszam najbliższych, to nagle staję się największą optymistką na świecie.  Dlatego mam nadzieję, że dzięki czytelnikom wytrwam jak najdłużej i będę realizować się w makijażu każdego dnia coraz bardziej uparcie. 
Mam jakąś tam wiedzę którą z wielką chęcią się z Wami podzielę. Lubię ludzi uczyć, poprawiać, doradzać, nie tylko w tym jak wyglądają dobrze i co do nich pasuje, ale tak ogólnie. Czasami czuję się jakbym miała jakąś misję. Nie umiem siedzieć spokojnie, gdy ktoś boryka się z czymś lub krzywdzi siebie, malując się lub ubierając nieodpowiednio. Aż się rwę wtedy do pomocy i dobrych rad. Nie umiem inaczej. Mam wiele obsesji modowo - makijażowych. Jest mnóstwo notorycznie powtarzanych błędów na ulicach. Mam fioła na punkcie źle pomalowanych/wydepilowanych brwi albo pięknych kobiet, które kompletnie nie dostrzegają w sobie swoich naturalnych walorów, ani tego w czym i jak pomalowane wyglądają naprawdę najpiękniej. Nie mogę znieść tego, że tyle cudownych dziewczyn narzekają na swój wygląd i nie potrafią siebie zaakceptować. Ciągle spotykam na drodze osoby, które mają świetne sylwetki, piękne rysy twarzy i, np. w danym makijażu lub na jakimś zdjęciu wyglądają zjawiskowo, ale zamiast to dostrzec lub uwierzyć w komplementy, narzekają, mówiąc że się sobie nie podobają, że są brzydkie, niczym słonie, krowy i inne bydła. Dlatego właśnie za to kocham makijaż, że może dodać kobietom pewności siebie i chociaż czasem sprawić, że te kobiety czują się jak milion dolarów, z radością oraz z zachwytem patrząc na siebie w lustra.
Nie ma nic wspanialszego, gdy widzi się efekt końcowy - tę magię makijażu, z której nie można wyjść z podziwu oraz oczywiście i tą najcenniejszą radość klientki/osoby malowanej. To często daje większą satysfakcję, niż pieniądz za to zarobiony. Takie efekty końcowe w miarę możliwości będa się tu pojawiać. Tak samo jak przeróżne rady, tricki i zasady malowania, które wbrew wielu głosom istnieją. Ja osobiście uważam, że takie zasady są potrzebne, należy ich przestrzegać. Są one bazą do tego co fantazja i doświadczenie w praktyce mogą zdziałać. Zasady mają pomagać, przede wszystkim w makijażu korekcyjnym, klasycznym, beauty, takim podkreślającym walory i maskującym mankamenty naszej urody. Wszystko potrzebuje swój fundament i  ma swoje ramy oraz pewne granice. Nie zawsze chodzi o to, by zasady łamać. Jednak jest to dozwolone, a nawet wskazane w makijażu artystycznym, fashion, gdzie jedyną granicą jest nasza wyobraźnia. O tym gdzie puścić wodzę fantazji, a gdzie się nie zagalopować między innymi będę tutaj pisać. Podejdę do makijażu nie tylko od strony praktycznej, ale także teoretycznej. Tylko, że takiej bez nadęcia, tak na luzie,bez zbędnego przesadyzmu. Będę nie tylko przekazywać te zasady, ale także je nie tyle łamać jak dopasowywać do poszczególnych przypadków. Jak ktoś mi powie, że małe oczy nie mogą być obrysowane czarną kredką dookoła lub na linii wodnej, to ja powiem: "Tak? To patrz! " i będę udowadniać, że odpowiednimi sposobami, zdolnościami i wiedzą można obejść prawie każdą zasadę. Tak, by, np. kobieta o małych oczach mogła sobie pozwolić na najczarniejsze smokey eyes na świecie! ;)
      Uprzedzam z góry, że zapewne nie będzie tutaj tylko o makijażu i dbaniu o urodę, ale także przewinie się coś modowego lub z mojego życia. Makijaż to moja nowa zajawka, za to moda, stylizowanie, to moja miłość od dawien dawna i ciągle we mnie tkwi. Zostanie stylistką lub  redaktorką mody w znanym, prestiżowym magazynie, to moje marzenie na szczycie listy. Chyba wtedy właśnie czułabym się najbardziej spełniona zawodowo. Chociaż tak jak napisałam wcześniej mnie tyle kręci, rajcuje, w tylu rzeczach bym się sprawdziła i tyle mnie interesuje, że już sama nie wiem co by mnie najbardziej uszczęśliwiło. Założenie szkoły tańca także jest na tej liście i możliwe nawet, że na jej pierwszym miejscu. No tak to już ze mną jest.

      Co mam rzec więcej? Nie wiem. Pewnie wszystko wyjdzie w praniu. To jest moje drugie podejście do blogspota, mam nadzieję, więc że tym razem zostanę tu na dłużej i uda mi się znaleźć pewne grono odbiorców. Jeśli mnie teraz czytasz, to wiedz, że bardzo się cieszę, że tu zawitałaś/eś i mam wielką nadzieję,że zostaniesz ze mną na dłużej. Jakkolwiek. Możesz polubić mojego funpage'a na facebooku i w ten łatwy sposób być ze mną na bieżąco ;) Jeśli zostawisz tutaj swój ślad,a może i doradzisz o czym chciałbyś/abyś tutaj przeczytać, co zobaczyć lub czego się nauczyć, to będę równie zachwycona. Tym czasem ode mnie na dzisiaj to już wszystko. Cześć! 


1 komentarz: