sobota, 25 stycznia 2014

Recenzja high-end: Givenchy, Noir Couture (Tusz do rzęs 4 w 1).

No tak, w końcu nadszedł ten czas, kiedy w moim blogowaniu pojawia się produkt ekskluzywny high-end, a jak dobrze wiecie ideą mojej działalności jest przedstawianie, promowanie i recenzowanie tanich produktów, żeby udowodnić, że w większości przypadków płacimy za marketing, całą otoczkę i markę, a równie dobre kosmetyki można zakupować za znacznie tańsze pieniądze, w drogeriach. Aleeee jeeeeednak czy chcę, czy nie chcę ze względu na coraz bardziej zaawansowany poziom mojej pracy powoli muszę zacząć przechodzić na droższe kosmetyki i takie teraz będę także kupować. Nie znaczy to, że tymi co tylko używałam do tej pory nie da się świadczyć usług profesjonalnych, bo jestem na to rewelacyjnym dowodem, ale po prostu idę w stronę zleceń (nie wiem jak to powiedzieć) na takim poziomie, za takie stawki, że nie przystoi bym opierała się tylko na markach drogeryjnych :)



O tyle ważne będzie testowanie od teraz tak drogich marek tuszy do rzęs, że jak dobrze wiecie jako chyba nieliczna głoszę na wszystkie strony świata swoją teorię, że to jedyna kategoria produków kosmetycznych na które nie warto przepłacać, bo wszystko tak naprawdę załatwia szczoteczka - jej typ oraz nasza technika. Tak więc z wielką chęcią porecenzjuję i potestuję takie maskary z wyższej półki, aby z wielką radością móc potwierdzić moją teorię, albo nie tyle potwierdzić, bo ja już testowałam je na tyle, by to wiedzieć w miarę, ale także aby Wam to udowodnić :)

I po tym wstępie, przechodząc do sedna sprawy, przedstawiam Wam produkt którego podjęłam testowi - Givenchy, Noir Couture, która nazywana jest tuszem do rzęs 4 w 1, bo jak opisuje producent:
Marka Givenchy przedstawia nową, rewolucyjną maskarę Noir Couture.
Ten niezwykły produkt to aż 4 efekty już przy pierwszej aplikacji: zwiększona objętość, wydłużone, podkręcone i odżywione rzęsy.
Noir Couture łączy profesjonalną formułę i zaawansowaną technologię z prostą aplikacją.
Kompleks aktywnych składników zapewnia rzęsom najprawdziwszą pielęgnację. Rzęsy są natychmiast grubsze, wydłużone i podkręcone a przy regularnym stosowaniu maskary stają się wyraźnie piękniejsze, zregenerowane i wzmocnione.
Noir Couture zawiera m.in. nektar z bawełny, który intensywnie nawilża rzęsy. Nawet po demakijażu są piękne, zdrowe i lśniące!
Trójsferyczna szczoteczka, o zróżnicowanej długości włoskach, umożliwia precyzyjne nałożenie formuły.
Wychwytuje każdą rzęsę, nadając spojrzeniu niewiarygodną intensywność.
Niczym mała czarna, która wydobywa piękno sylwetki, Noir Couture stanowi niezbędny dodatek podkreślający spojrzenie.
Jedna Maskara. Cztery Efekty.


 Cena: ok140zł; na allegro już od 90zł, ale to nie można mieć pewności orginalności.

Dostępność: Douglas i Internet.

I teraz krótko zwięźle i na temat co ja o niej sądzę po pierwszym wrażeniu ?



- spektakularny efekt sztucznych rzęs! dawno maskara nie zrobiła na mnie takiego wrażenia mimo, że...
- trochę skleja rzęski, przy gęstych rzęsach można uzyskać nią efekt pajęczych nóżek
- trzeba naprawdę dobrze ją rozprowadzić na rzęsach, żeby nie posklejała włosków, ja nie przywykłam do takich, bo na codzień preferuje znacznie bardziej rozdzielone rzęsy
- co za tym idzie, że kiepsko rozdziela, potrzebny grzebyszek, którego akurat nie użyłam, więc moje rzęsy wyglądają tak a nie inaczej
- fajnie podkręca rzęsy
- solidnie wydłuża
- no wiadomo pogrubia, ale tutaj to ryzykownie i trzeba poprawnie nakładać ją na rzęsy
- dobrze schodzi mleczkiem i płynem micelarnym, nie jest oporna na wodę, ale jest też jej wersja wodoodporna
- nie zauważyłam kruszenia się jakiegoś
- a jej stan zachował się od nałożenia do samej 1 w nocy
- co do jej właściwości nawilżających i odżywczych , to nie mogę się wypowiedzieć, bo nie stosowałam jej na tyle, ale trudno mi to w uwierzyć, żeby można było osiągnąć jakieś efekty widzialne gołym okiem


Wniosek: No i najważniejsza kwestia w ocenie: Czy warto wydać na nią tyle pieniędzy? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!  Czy naprawdę zachwyciła na tyle, że żadna tańsza, drogeryjna nie jest w stanie jej zastąpić ? Pewnie, że jest, takie same efekty, a nawet lepsze bez takiego sklejenia uzyskuję Essence I love extreme. Naprawdę strata kasy,a tym samym jestem bliżej potwierdzenia mojej teorii na 100%, którą głoszę wszem i wobec, że maskary to jedne z tych kosmetyków w które najmniej warto inwestować. Zobaczymy czy po kolejnym teście innej , będę tego jeszcze bliżej. Sama jestem bardzo ciekawa :)

Ocena:  8/10 (za to sklejanie, tak by było nawet 10)





 To co mam na ustach to pomadka w płynie Nouba, moje ostatnie odkrycie - cudowny kolor i niesamowita trwałość!

Dla chętnych filmik z recenzją i testem na żywo:




pozdrawiam,
Emilia Cecylia




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz